2 lata później
Seul. A właściwie lotnisko. Laura w końcu doczekała
się tego dnia. Wielka torba leżała pod jej stopami. Musiała zabrać ze sobą
wszystko co najpotrzebniejsze. W końcu miała tu spędzić co najmniej 5 lat. Tak,
dostała się na jeden z tych prestiżowych uniwersytetów. Sama do końca nie
wiedziała, jak się to stało. Mimo to otrzymała maila z pozytywną odpowiedzią.
Wzięła torbę za rączki i poszła do najbliższego
postoju taksówek. Musiała dostać się do tego akademika – czy cokolwiek miało to
być – który przydzielił jej uniwersytet. Znała jedynie adres. Pukając w szybę
taksówki, miała nadzieję, że to wystarczy.
Gdy kierowca uchylił okienko, uśmiechnęła się do
niego najładniej jak potrafiła, modląc się, by ten z wyrazem obrzydzenia na
twarzy nie zasunął szyby jak najszybciej. Nigdy nie należała do piękności,
doskonale o tym wiedziała. Jej duże, podkrążone oczy koloru zgniłej zieleni
były chyba za bardzo wyłupiaste, a długie do pasa blond włosy plątały się tak
bardzo, że nie ratowała ich nawet wetknięta w nie kolorowa opaska, którą –
swoją drogą – dostała na dwunaste lub trzynaste urodziny. Och, no i oczywiście
nie mogła zapomnieć o piegach. Nie były one Bóg wie jak widoczne, ale gdy
podeszło się bliżej, okazywało się, że jest ich dosłownie cała armia! Ech, nie
zrobię tu raczej furory, zabrzmiało w głowie dziewczyny, gdy zobaczyła
niechętną minę taksówkarza. Przyjął od niej karteczkę z adresem i nakazał jej
włożyć walizki do bagażnika. Na szczęście nie skomentował.
Godzinę później w końcu dojechała na miejsce.
Słyszała, że Seul jest wielki, ale nigdy nie spodziewała się, że aż tak.
Zapłaciła mężczyźnie należne mu pieniądze, a gdy tylko zamknęła bagażnik, ten
odjechał z piskiem opon. Stanęła jak wryta, nie wiedząc co się dzieje. Zawsze
szokowali ją tacy ludzie.
Pokój był dość przestronny. Na początku zdziwiło ją
to, że znajdują się tu dwa łóżka, lecz po chwili przypomniała sobie, że
dyrektor mówił coś o tym, że będzie mieszkać razem z dziewczyną z Japonii,
która również przyjechała tutaj na studia. Pozostawało tylko mieć nadzieję, że
się z nią dogada. Przeważnie dziewczyna nie miała problemu w kontaktach z
ludźmi. Nawet tymi, z którymi inni nie potrafili nawiązać znajomości. Nie
należała do osób nieśmiałych, a przynajmniej nie przesadnie nieśmiałych.
Laura zajęła łóżko przy oknie. Widok z niego był
całkiem przyjemny. Już wiedziała, że park, który znajdował się po drugiej
stronie ulicy, w przyszłości stanie się jej ulubionm miejscem na powtarzanie
przed egzaminami. Przynajmniej na wiosnę i lato, które jednak miała nadzieję mieć
wolne.
Zaczęła od ułożenia swojej ukochanej kolekcji
książek Terry'ego Pratchetta na półce, którą miała nad łóżkiem. Każdą z nich
przeczytała co najmniej 5 razy, a mimo to żadna nigdy jej się nie nudziła.
Pomiędzy włożyła kilkanaście związanych ze sobą listów. Leżcie tutaj.
Gdy kończyła wkładać do szafy ubrania, których
zresztą nie miała zbyt wiele, drzwi otworzyły się i do środka weszła drobna
postać. W takich to właśnie chwilach Laurę dopadały kompleksy. Dziewczyna była
prześliczna. Długie, czarne, proste włosy z prostą grzywką. Ogromne,
błyszczące, czarne oczy i uśmiech, którym obdarzyła Laurę.
- Um... Cześć. - Dziewczyna niepewnie podeszła do
blondynki, chyba nie wiedząc do końca, jak się zachować. W końcu jednak
zdecydowała się wyciągnąć w jej stronę dłoń. - Nazywam się Takeuchi Momoko.
Naprawdę miło mi cię poznać.
- Laura Noto. - Dziewczyna potrząsnęła lekko dłonią
Japonki. Boże, jakie to drobne i delikatne. Posłała jej swój 'sławny' uśmiech.
Głośne burczenie brzucha przerwało ciszę, która panowała
wieczorem w pokoju dziewczyn. Oczywiście brzuch ten należał do Laury, a kogóż
by innego. Zielonooka natychmiast złapała sie za niego, starając się jak
najbardziej zagłuszyć wkurzający dźwięk. Nie zdało się to na dużo, gdyż pięć
sekund później znów dało się słyszeć znajome 'grbrrr', któremu towarzyszył tym
razem śmiech Momoko.
- Wydaje mi się, że twój brzuch desperacko domaga
się czegoś do jedzenia. - Dziewczyna zasłoniła usta dłonią, by powstrzymać się
od śmiechu.
- Co? To? Ach, nie, nie! To... To... On po prostu...
Domaga się miłości. - Laura machnęła dłonią, co poskutkowało kolejnym
burknięciem. - Dobra, jestem głodna.
- Często z rodzicami jeździłam do Seulu, znam tu
genialną chińską restaurację. I w sumie nie znajduje się tak daleko stąd. I
jest tania! - dodała szybko Takeuchi, widząc niepewną minę koleżanki.
- No to na co jeszcze czekamy?! - Blondynka zerwała
się z łóżka, złapała za kurtkę i wyleciała w pokoju.
- Um... Laura? - zawołała za nią Momoko. W pośpiechu
tamta... wybiegła w samych skarpetkach.
- Ale najpierw założę buty... - Laura cofnęła się i
posłała głupkowaty uśmiech w stronę koleżanki.
- Czyli przyjechałaś tutaj specjalnie po to, by
odnaleźć tego jednego faceta? Naprawdę?! – Momoko nie była w stanie uwierzyć
własnym uszom. To wydawało jej się takie… romantyczne. Dziewczyna została
wystawiona przez chłopaka dawno temu i dalej nie może o nim zapomnieć. Och,
Momo marzyła o takiej miłości! Miłości jak z jakiegoś filmu!
- Tak, muszę mu przyłożyć w tę jego durną twarz za
to, że śmiał zrobić mi coś takiego. – Laura próbowała podnieść kawałek jedzenia
za pomocą pałeczek, jednak po kilku dobrych minutach postanowiła się poddać i
bezceremonialnie nabiła na pałeczkę kawałek wieprzowiny. Spotkało się to z
kilkoma uwagami ze strony gości, którzy od dłuższego czasu gapili się na
dziewczyny. – Zamknij buzię, bo ludzie się na nas dziwnie patrzą... – Wskazała
pałeczką na pełne usta towarzyszki.
Momoko była zaskoczona nie tyle zwróceniem jej uwagi
bez większego powodu, co powodem, dla jakiego Laura zjawiła się w Seulu. Tego
się nie spodziewała. Naprawdę. To było ostatnie, co mogło jej przyjść do głowy.
- Ale… Ale jak to? Tak… Uderzyć go... No co Ty! –
Japonka walnęła dłońmi w stół, zdobywając tym jeszcze więcej uwagi. Uśmiechnęła
się delikatnie do wszystkich wokół i cicho przeprosiła za swoje
zachowanie. - Ale dobra… Wiesz chociaż
gdzie go szukać?
- Jasne. Mam jego stary adres.
- Ten sprzed ośmiu lat, tak?
- Tak!
- Boże… Kogo ja poznałam. – Momoko pokiwała głową. –
Wiesz, że w ciągu kilku lat mógł się przeprowadzić, nie?
- Ty… O tym nie pomyślałam… - powiedziała w
zamyśleniu, a potem wyciągnęła szybko telefon z kieszeni.
- Czego tam tak szukasz? – Momoko nachyliła się nad
stołem, starając się wypatrzyć, co robi blondynka.
- Przecież mam jego zdjęcie! – wykrzyknęła Laura. -
Da się je do gazety czy coś. Tak się robi, kiedy się ktoś zagubi, nie? Daje się
zdjęcie do gazety... O, czekaj, zaraz znajdę...
Momoko opadła ciężko na krzesło i zajęła się na
powrót jedzeniem. Tracę wia…, myśl dziewczyny została przerwana przez głośne ‘O
mam!’. I chwilę potem telefon blondynki był przed jej twarzą. Na zdjęcie, które
zobaczyła w telefonie, jej oczy powiększyły się do rozmiaru pięciozłotówek.
- Dlaczego pokazujesz mi zdjęcie Kaia? Chyba coś ci
się pomyliło...
Laura zgłupiała. Spojrzała na swój telefon. Nie, to
zdjęcie było prawidłowe. Właśnie to zdjęcie dostała od tego chłopaka. To
zdjęcie jej wysłał.
- Jaki Kai? – zapytała po chwili. - To jest ten
koleś, z którym przez ponad 3 lata wymieniałam maile i listy. Kim Jongin.
- Nie żartuj.
- Czy ja wyglądam, jakbym żartowała? Momoko! – Laura
spojrzała najpierw na towarzyszkę, a potem jeszcze raz na zdjęcie w telefonie.
Wskazała na nie desperacko, kiwając energicznie głową.
- Słuchaj... – szepnęła Momo. – Teraz to chyba mamy
problem, wiesz? Bo jeśli mówisz prawdę, to twój kolega miał przed tobą wiele
tajemnic. Znam go.
- Co?!
- I to nie tylko ja. Kim Jongin znany jest teraz
bardziej pod pseudonimem Kai i jest członkiem jednego z bardziej popularnych
zespołów koreańskich – EXO.
- Co?! – powtórzyła Laura, niemal podnosząc się z
siedzenia.
- A plus tego wszystkiego jest taki – dodała Momoko,
wsadzając do ust ostatni kawałek sushi – że raczej nie będzie trudno go
znaleźć.
haha - ostatnie zdanie bezcenne, bardzo mi się podobało :) Fajnie i baaardzo ciekawie sie zapowiada, nie mogę się doczekac koleknych, wieć pisz szybko ;p <3
OdpowiedzUsuńOk. W zasadzie już się wypowiadałam, ale tłuste komentarze zawsze fajnie wyglądają, więc i ja zostawię Ci coś dłuższego. Uwaga! Będę analizować, czepiać się i zapewne słodzić też~
OdpowiedzUsuńPrzez te poszatkowane zdania czyta się z lekka chaotycznie. Długo nie mogłam znaleźć odpowiedniego słowa, które dobrze oddawałoby charakter opowiadania, ale tym wyrażeniom brakuje po prostu płynności. Myślę, że kilka kropek zastąpionych przecinkami byłoby w porządku, ale teraz w żadnym wypadku nie jest źle - po prostu taki masz styl.
Nie pisz, że dziewczyna jest brzydka, kiedy na zdjęciach widać śliczną twarz... to takie sztandarowe! Szara, zahukana myszka... dobra, może nie szara, bo blond, i nie zahukana, bo do Korei przyjechała nie szukać męża (...czyli w sumie co ona chce tam robić? Podziwiać widoki?), a skopać konkretny tyłek (jakby to zaśpiewali Super Junior - "Go kick it in the butt!", ale przecież Laura k-muzycznie nieogarnięta, więc nawet nie wie, że traci - i to ile).
Ogólnie, opis Kaia rozbraja mnie i rzuca na kolana. NOKAUT. On się zapowiada na takie złego chłopca, że do pełni wizerunku brakuje mu tylko futra (a'la TOP w Fantastic Baby, chociaż włosów koloru pasty do zębów mu nie życzę) i psa na łańcuchu, z którym mógłby (złowrogo) przemierzać ulicę Seulu. Już widzę za nim Sehuna, który sepleni na jego cześć peany pochwalne.
Kończę (bo M jak Miłość), ale dodam jeszcze, że ma być mało sama-wiesz-czego, bo...! Zastanawiam się, czy w dalszych rozdziałach poza love story głównej bohaterki pojawią się jakieś fandomowe shipy?